Moje forum
Tereny => Las => Wątek zaczęty przez: Doom w Luty 01, 2013, 18:38:19
-
Zielony, szumiący las mieszany. Stanowi dobre miejsce wypoczynku
-
Weszłam. Stanęłam opierając się o drzewo
-
Wszedłem. W dłoni trzymałem cieńki, ostry sztylet.
-Yerahameell. - szepnąłem, a ostrze noża rozjarzyło się niczym płonąca pochodnia. Wyglądało tak, jakby zaraz miało mnie sparzyć, ale w dotyku było lodowato zimne.
-
Spojrzałam na przybyłego. Uniosłam brwi
-
Spojrzałem w bok. Zobaczyłem dziewczynę, a raczej elfkę.
-Witam.
-
-Witaj-powiedziałam
Uniosłam głowę.
-
-Kim jesteś?
-
-Córą ziemi i drzew. Elfką. Mam na imię Hedwiga
-
-Jestem James, Nocny Łowca. Większość ,,ludzi'' mówi mi Jem. - przedstawiłem się.
-
Kiwnęłam głową. Wystawiłam rękę na której usiadł ptak. Pogłaskałam go delikatnie po piórkach
-
-Ma pani Wzrok? - spytałem, schowawszy sztylet do pochwy.
-
-Nie pani lecz Hedwiga. Ale możesz mi mówić Lily bo to imię jest nieco przy długie.
O co chodzi z tym Wzrokiem?
-
-Dobrze. Chodziło mi o to, czy masz Wzrok. Bez Wzroku nie zobaczyłabyś mnie, chyba że zdjąbym z siebie Czar. Ale magia Nocnych Łowców może tu nie działać. - Podciągnąłem rękaw i odwróciłem rękę zewnętrzną stroną do dołu.
Powyżej jest wytłumaczenie.
-
-Jeśli tak to mam.-odpowiedziałam.
-
Kiwnąłem głową.
-Jesteś elfką, tak? My, Nocni Łowcy, nazywamy takich jak ty Faerie. Z kolei Faerie, wilkołaki, wampiry, Czarownicy i demony to Podziemni. Zwykli ludzie to Przyziemni. Gdyby nie Nocni Łowcy, demony i inne nieprzyjemności opanowałyby świat i wymordowały ludzi. Chronimy też ludzi przed ich własną głupotą. Czy mogę ci coś pokazać?
-
-Oczywiście.
-
Wyciągnąłem do Hedwigi rękę obróconą wierzchnią stroną w dół. Dotknąłem palcem wyrytego na skórze, czarnego, przeplatającego się z siatką żył, Znaku. Wszystkie wyglądały, jakby w nich również płynęła krew. Znak, którego dotknąłem, przedstawiał otwarte oko.
-To jest Wzrok.
-
Na mojej twarzy nie było śladu jakichkolwiek emocji. Była obojętna. Podniosłam oczy na Jamesa
-Mogę teraz ja coś ci powiedzieć?-powiedziałam wolno
"Nie mów mu nic"-zakrzyknął głos w mojej głowie.Skrzywiłam się.
"Możesz mnie nie kontrolować? Powiem tyle ile chcę."
-
Zasłoniłem Znaki rękawem.
-Tak.
-
Idę lekcje odrabiać, będę może za godzinę.
-
-My elfy nie zawsze żyłyśmy w ukryciu. Teraz większość elfów żyje w wielkich lasach schowane przed światem. Kiedyś byłyśmy wolne. Lecz nastały czasy gdy pewien człowiek chciał nas zniewolić. Może dlatego że potrafimy wykuwać wspaniałe miecze a nasze łuki nie mają sobie równych.
Pokazałam Jamesowi łuk. Wspaniale rzeźbiony. Zdjęłam również kołczan ze strzałami. Wyciągnęłam miecz. Mienił się różnymi odcieniami zieleni.
-Zdołał złapać wiele elfów. Nie wymawiamy jego imienia. Mordował bez litości. Resztkom niegdyś wspaniałego ludu udało się ukryć. Wielu odniosło rany.
Po chwili wahania odsłoniłam przeguby. Widniały na nich straszne blizny.
-Mi podano truciznę. Regularnie muszę brać antidota. Ona i tak mnie wyniszcza. Ale to nic. Nic w porównaniu z tym co zrobiono przyrodzie. Zmniejszenie naszej liczby stało się powodem wycięcia większości lasów.Wyginęło wiele zwierząt. A gdy ginie zwierzę ginie też cząstka naszej świadomości.
Oki.
-
-Ze mną jest tak samo. - powiedziałem cicho. Z kieszeni koszuli wyjąłem małą, białą, rzeźbioną szkatułkę. Na wieczku wyryty był wizerunek kobiety.
-To Quan Yin, bogini miłosierdzia i współczucia. Słyszy każdą modlitwę, każdy krzyk cierpienia i stara się odpowiedzieć. Pomyślałem, że jeśli zamknę przyczynę mojego cierpienia w pudełku z jej wizerunkiem, może stanie się trochę mniejsze. - otworzyłem klamerkę i pokrywka odskoczyła. W środku znajdował się srebrno-szary proszek, niemal takiego samego koloru jak moje oczy, włosy i skóra.
-To jest narkotyk, yin fen. Pochodzi od Czarownika i handlarza z Limehouse. Zażywam go kilka razy dziennie. Właśnie dlatego wyglądam... tak upiornie. Proszek wyciąga kolor z moich oczu, włosów, a nawet skóry. Mniejsza ilość mnie osłabia. Jeśli muszę walczyć, biorę go więcej. - Zatrzasnąłem pudełko i włożyłem je do kieszeni.
-
Kiwnęłam głową.Przymknęłam powieki.
-
Oparłem się o drzewo.
-
Wzięłam łuk i miecz. Wybiegłam
-
Wbiegłam i zaczaiłam się za krzakiem. Wpatrywałam się w nieznajomego. Moje zmysły mówiły mi że za mną coś jest. Nie przestając patrzeć na chłopaka zrobiłam ręką zamach w tył i ucięłam głowę atakującemu mnie wilkowi. Uśmiechnęłam się chytrze i wskoczyłam na drzewo, po czym położyłam się na gałęzi obserwując chłopaka.
-
Zeskoczyłam z gałęzi i wybiegłam.